Koalicja rządząca bierze pod lupę fuzję Orlen–Lotos. Po ujawnieniu przez media treści raportu przygotowywanego przez Najwyższą Izbę Kontroli poseł Koalicji Obywatelskiej mecenas Roman Giertych zasugerował przed weekendem unieważnienie transakcji, w której wyniku z rynku zniknął Lotos. Według NIK 30 proc. udziałów w Rafinerii Gdańskiej, spółka zajmująca się hurtową sprzedażą paliw i 50 proc. udziałów w spółce handlującej paliwami lotniczymi były warte 9,4 mld zł, a Orlen sprzedał je za nieco ponad 2,2 mld zł. Sprzedaż części aktywów Lotosu była warunkiem narzuconym przez Komisję Europejską, by Orlen nie uzyskał monopolistycznej pozycji.
Zdaniem Kamila Kliszcza, analityka mBanku, wątpliwości dotyczące sprzedaży aktywów nie są niczym nowym. – Już w momencie ogłoszenia środków zaradczych (warunków, jakie postawiła Bruksela, godząc się na fuzję – red.) analitycy krytycznie wypowiadali się o cenie udziałów. Był to moment, kiedy aktywa rafineryjne generowały ponadprzeciętne wyniki. Nie było oczywiście wiadomo, jak długo utrzyma się wysoki poziom marż, który przekładał się na wysokie wyniki finansowe rafinerii – mówi nam. Podkreśla też, że argument, iż biznes rafineryjny jest schyłkowy, co często powtarzali zwolennicy przejęcia, na razie nie ma potwierdzenia w rzeczywistości.
Łukasz Prokopiuk, analityk DM BOŚ, mówi DGP, że realizując warunki Komisji Europejskiej, akcjonariusze Lotosu, w tym Skarb Państwa, byli stratni. – Wymiana akcji oraz wdrożenie środków zaradczych w Lotosie naszym zdaniem było szkodliwe zarówno dla akcjonariuszy mniejszościowych Lotosu, jak i dla Skarbu Państwa. Twierdziliśmy tak, bazując na deklaracjach Orlenu, że będzie mógł sprzedawać 70 proc. produktów rafineryjnych z marżą rynkową – wyjaśnia. Podkreśla, że na razie nie można tego zweryfikować, ponieważ umowa sprzedaży jest objęta tajemnicą. Jego zdaniem słabe wyniki finansowe aktywów należących do Lotosu po wdrożeniu środków zaradczych sugerują, że prawdopodobnie umowa jest nawet bardziej niekorzystna dla Orlenu, niż wcześniej przewidywał. – Dwa lata temu odradzaliśmy przeprowadzenie tej fuzji. Dziś jesteśmy jeszcze bardziej sceptyczni – dodaje. – Niewykluczone, że Orlen ma prawo do sprzedaży z marżą rynkową jedynie 50 proc. produktów. Oznaczałoby to, że Saudi Aramco ma prawo do 50 proc. produktów Rafinerii Gdańskiej, choć ma tylko 30 proc. udziałów. Prawdopodobnie Saudyjczycy pokrywają 30 proc. nakładów inwestycyjnych, a Orlen 70 proc. To stawiałoby w jeszcze bardziej niekorzystnym świetle umowę sprzedaży – wylicza Prokopiuk.
0 komentarzy