Ale dziś rzeczywistość dogania tamto marzenie. Postępy w rozwoju sztucznej inteligencji jednych inspirują, innych przerażają. Trudno jednak zaprzeczyć, że rozwój inteligentnych algorytmów zmienia i będzie zmieniać naszą rzeczywistość. AI od lat rozpycha się w sektorze prywatnym, który – ze swojej natury – jest bardziej skłonny do wprowadzania w życie rewolucyjnych technologii. Ciągnie on za sobą również sektor publiczny. W tym także takie instytucje jak bankowość centralną.
Plusy i minusy tego stanu rzeczy postanowił zważyć w najnowszej pracy ekonomista z London School of Economics Jon Danielsson. Prognozuje, że jest tylko kwestią czasu (i to nie tak znowu odległego) to, że algorytmy staną się podstawą codziennej pracy banków centralnych. Dojdzie do tego najszybciej w takich dziedzinach, jak nadzór makroostrożnościowy (monitorowanie ryzyka systemowego powstającego w systemie finansowym lub jego otoczeniu) albo zarządzanie systemami płatności. We wszystkich tych dziedzinach – polegających na przeczesywaniu i agregowaniu olbrzymich stert danych – sztuczna inteligencja będzie w oczywisty sposób lepsza od człowieka.
Dość szybko, powiada Danielsson, dojdziemy jednak do fundamentalnego pytania o to, gdzie zastosowania sztucznej inteligencji powinno się skończyć. I czy w ostatecznym rozrachunku także najważniejsze decyzje banków centralnych – choćby te dotyczące wysokości stóp procentowych albo wpływania na kurs narodowej waluty – powinny pozostać w rękach ludzi czy też należy je oddać maszynie. Oczywiście w nadziei osiągnięcia lepszych i bardziej obiektywnie słusznych rezultatów.
0 komentarzy