W drugiej połowie lipca firmy notowane w USA zaczynają publikację wyników finansowych za II kw. To ważny moment dla losów trendu wzrostowego, dzięki któremu wartość S&P 500 wzrosła od początku roku o niemal 19 proc. Po tym jak indeks, uważany za najważniejszy wyznacznik trendów na światowych rynkach, przekroczył w zeszłym tygodniu poziom 4,5 tys. pkt, potrzebuje już tylko 6-proc. wzrostu, żeby poprawić rekord wszech czasów z przełomu lat 2021 i 2022. Łatwiej będzie tego dokonać, jeśli firmy poinformują o poprawie wyników, bo kierunek i skala zmian zysków przedsiębiorstw są kluczowymi czynnikami decydującymi o poziomie kursów.
– Od dłuższego czasu wśród uczestników rynku panuje przekonanie, że II kw. będzie najsłabszy pod względem wyników finansowych w 2023 r. Oczekiwania wobec spółek są na niskim poziomie i firmy nie powinny mieć problemów z ich wypełnieniem – mówi Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji w Investors TFI. Analityk dodaje, że zagrożeniem dla trendu wzrostowego byłaby sytuacja, gdyby firmy nisko zawieszonej poprzeczki nie przeskoczyły. Wówczas inwestorzy mogliby zacząć wątpić, czy spółki wypełnią prognozy analityków na cały rok, zakładające, że zyski w 2023 r. wyrównają lub nawet przekroczą rekordowe poziomy z 2021 r.
Prognozy analityków rzeczywiście wskazują, że zyski operacyjne, a więc wynikające z podstawowej działalności, firm wchodzących w skład indeksu S&P 500 będą nieznacznie niższe niż w pierwszych trzech miesiącach 2023 r., ale jednocześnie wzrosną w porównaniu z zeszłym rokiem..
0 komentarzy