W rzeczywistości każda polityka ekonomiczna jest determinowana przez światopogląd lub ideologię jej twórców, a reformy gospodarcze nigdy nie są dla społeczeństwa neutralne – jedne grupy zyskują więcej od innych, często niektóre wyraźnie tracą. PiS jest partią konserwatywno-socjalną, więc postawił na wspieranie najsłabszych grup zawodowych, rodzin z dziećmi oraz osób starszych. Na większości wprowadzonych podczas ośmiu ostatnich lat reform – 500+, minimalnej stawce godzinowej, dynamicznych podwyżkach płacy minimalnej oraz 13. i 14. emeryturze – skorzystali więc właśnie oni.
Można przypuszczać, że na nadchodzącej kadencji jakieś grupy społeczne również zyskają, a inne stracą. Szczególnie jeśli władzę przejmie opozycja, która zapowiada bardzo głębokie zmiany. Poszczególne komitety złożyły mnóstwo obietnic i będą chciały zrealizować przynajmniej część z nich (ile i jakie, to zależy od ich pozycji w koalicji). Można założyć, że najwięcej swoich propozycji zdoła przeforsować Koalicja Obywatelska, która zaciągnęła aż 100 zobowiązań na pierwsze 100 dni.
W czasie kampanii wyborczej przygotowująca się do przejęcia władzy opozycja tropiła rzekomą „dziurę Morawieckiego”, ale już niedługo może się okazać, że będziemy mieli do czynienia z „dziurą Tuska” albo „dziurą Domańskiego” (Andrzej Domański jest wymieniany jako główny kandydat na stanowisko ministra finansów). Jak duża będzie? Ośrodek analityczny CenEA opublikował analizę skutków zapowiadanych przez poszczególne komitety reform podatków i świadczeń. Wprowadzenie wszystkich zobowiązań wyborczych KO w sferze podatków, składki zdrowotnej i świadczeń społecznych kosztowałoby budżet aż 55,5 mld zł. Koszt fiskalny obietnic Lewicy to niemal 34 mld zł, a Konfederacji 40 mld.
0 komentarzy