Krytycznie patrzył na duże modele strukturalne stosowane w latach 60. i 70., kiedy część analityków zakładała, że relacje pomiędzy zmiennymi makroekonomicznymi są niezmienne w czasie i niezależne od polityki gospodarczej. Besserwisserzy tamtych czasów upierali się, że stymulacja gospodarki przyniesie podobny efekt zarówno w czasie recesji, jak i w okresie koniunktury. Naiwność tego podejścia polegała na tym, że choć w ekonomii przyjmujemy, iż ludzie działają zgodnie ze swoimi interesem – a ten zależy od kontekstu i sytuacji, to w makroekonomii lat 60. i 70. besserwisserzy upierali się, że decyzje ludzi zawsze będą takie same. W matematycznie elegancki sposób krytyka autorstwa Lucasa pokazała, że takie twierdzenie nie ma pokrycia w rzeczywistości. Zmiany reguł gry prowadzą do zmiany naszych zachowań. A to, czego się o nich dowiedzieliśmy przy danej polityce gospodarczej, nie jest przydatne do prognozowania skutków alternatywnej polityki.

Ekonomia szła naprzód. Tworzono modele, które zamiast badać tylko to, co jest na wierzchu (agregaty makroekonomiczne), zaczynały od wyborów ludzi i firm. W tych modelach to rodziny decydują, ile pracować, ile przeznaczyć na konsumpcję, a ile zaoszczędzić na gorsze czasy. I pięknie, tylko jak ludzie i firmy mają zbudować swoje oczekiwania co do przyszłości? Lucas, bazując na wcześniejszym pomyśle Johna F. Mutha, wniósł do tych modeli racjonalne oczekiwania. Jest milion sposobów, by być nieracjonalnym i tylko jeden – by być wewnętrznie spójnym. W praktyce oznacza to, że człowiek powinien wykorzystywać wszystkie dostępne mu informacje. Spróbujmy założyć, że tak jest i sprawdźmy, czego dowiemy się o takiej gospodarce.

Pojawia się prosta (i elegancka) intuicja: widząc rosnący popyt, firmy muszą zgadnąć, czy to faktycznie większe zainteresowanie konsumentów, czy tylko w gospodarce jest więcej pieniądza. Jeśli dowiedzą się, że bank centralny zwiększył podaż pieniądza, nie będą więcej zatrudniać, tylko podniosą ceny. Jeśli wierzą, że bank centralny w swojej przyzwoitości nie bruździ, rzucą się do inwestowania i zatrudniania nowych osób. W konsekwencji polityka pieniężna ma ograniczone możliwości stymulowania gospodarki. Mogłaby być skuteczna tylko, jeśli by działała z zaskoczenia – gdyby tylko bank centralny skutecznie zmylił firmy, wpuszczając więcej pieniądza do gospodarki, ale udając, że to nie on. Tylko ile razy z rzędu dadzą się zaskoczyć rozsądni (racjonalni) ludzie?


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.