„Narodowy Bank Polski pozytywnie ocenia dążenia rządu do wprowadzenia rozwiązań, które pomogłyby kredytobiorcom pokonać przejściowe trudności w regulowaniu zobowiązań wynikających z kredytów na cele mieszkaniowe” – napisano w opinii banku centralnego do przekazanego przez rząd projektu przewidującego m.in. wakacje kredytowe. Równocześnie jednak NBP zgłosił szereg uwag, których uwzględnienie ograniczyłoby skalę wsparcia.

Dziś rządowym projektem na się zająć sejmowa komisja finansów publicznych. Będzie ona równocześnie rozpatrywać projekty zgłoszone przez partie opozycyjne.

Zgodnie z zamysłem rządu z wakacji kredytowych mogliby korzystać wszyscy spłacający hipotekę w złotych na lokal, w którym mieszkają. NBP jest zdania, że powszechny dostęp do wsparcia sprawi, że „z udogodnień skorzystają również kredytobiorcy (…), dla których wzrost stóp procentowych nie jest problemem”. Inny zarzut wobec projektu: „wystąpi zjawisko tzw. pokusy nadużycia, tworząc nieprawidłowy system bodźców zachęcający do podejmowania przez kredytobiorców nadmiernego ryzyka w przyszłości”. NBP zwraca też uwagę, że duża skala korzystania z wakacji kredytowych obniży wyniki banków i wpływy budżetu z podatku dochodowego w tym i przyszłym roku. Bank wylicza, że gdyby wszyscy złotowi kredytobiorcy skorzystali z wakacji kredytowych, to „łączny koszt dla sektora bankowego (…) mógłby sięgać nawet 20 mld zł”.

Jak ograniczyć dostępność pomocy? „Warunki te (uprawniające do wakacji kredytowych – red.) mogłyby być spójne z dotychczas obowiązującymi kryteriami pomocy Funduszu Wsparcia Kredytobiorców” – ocenił bank centralny. Z pomocy FWK w postaci okresowego przejęcia przez fundusz spłaty rat mogą korzystać bezrobotni oraz kredytobiorcy, którym rata zabiera więcej niż połowę dochodu, lub tacy, których dochody spadają poniżej dwukrotności minimum wynikającego z ustawy o pomocy społecznej (w rodzinach jest to 1200 zł na osobę, dla osób mieszkających samotnie 1552 zł).

Rządowy projekt nie zmienia zasad korzystania z FWK, ale zakłada wpłatę przez banki w tym roku 1,4 mld zł. NBP nie podoba się planowane zwolnienie ze „zrzutki” banków w trudnej sytuacji kapitałowej. Tu bank centralny również dopatruje się okazji do pokusy nadużycia. NBP zgłosił również zastrzeżenia do planowanych przepisów określających zasady zastąpienia stawek WIBOR, które są dziś podstawą do wyliczania oprocentowania hipotek (ale też wielu innych instrumentów finansowych) nowym wskaźnikiem lub wskaźnikami.

„W obecnych uwarunkowaniach makroekonomicznych – tj. przy wysokiej inflacji i korzystnej koniunkturze, a jednocześnie wobec prognozowanego wzrostu deficytu sektora finansów publicznych w 2022 r. – wprowadzenie bezwarunkowych wakacji kredytowych mogłoby także utrudniać dążenie do trwałego obniżenia inflacji” – podkreśla NBP.

Swoje uwagi do projektowanych przepisów przekazał również Związek Banków Polskich. „Otwarta formuła przystąpienia do wakacji kredytowych (…) stanowi zagrożenie dla stabilności sektora bankowego, będzie także osłabiać działania polityki monetarnej NBP i decyzji Rady Polityki Pieniężnej” – twierdzi ZBP. Według niego wakacje kredytowe powinny być dostępne w sytuacji, gdy rata kredytu przekracza 40 proc. dochodów gospodarstwa domowego. Zaproponowano też dwa inne warunki: brak opóźnień w spłacie oraz powierzchnię lokalu – 75 mkw. w przypadku mieszkań i 100 mkw. w odniesieniu do domów jednorodzinnych. Bankowa organizacja chce też wyłączenia z możliwości korzystania z wakacji kredytowych hipotek o stałej stopie oraz doprecyzowania w projekcie waluty kredytu – obecna wersja może dopuszczać również np. należności we frankach.

Z wyliczeń zespołu badań i analiz ZBP wynika, że jeżeli z wakacji kredytowych skorzysta 100 proc. kredytobiorców, to w skali roku bankom grozi zmniejszenie przychodów odsetkowych w granicach 11,3-16 mld zł. Gdyby wakacje ograniczyć do 40 proc. kredytobiorców, utrata przychodów wyniosłaby 4,5-6,4 mld zł rocznie.

Obligacje skarbowe w posiadaniu gospodarstw domowych / Dziennik Gazeta Prawna – wydanie cyfrowe

Obligacje konkurencją dla lokat

Ministerstwo Finansów spełniło obietnicę złożoną niedawno przez premiera Mateusza Morawieckiego i ogłosiło w środę nowe, korzystniejsze dla klientów warunki obligacji oszczędnościowych, które będą sprzedawane od czerwca. W ofercie znajdą się nowe papiery o terminie wykupu za rok i dwa lata. Podniesiono oprocentowanie obligacji, które były znane już wcześniej.

Nowe obligacje będą miały oprocentowanie zmienne, uzależnione od wysokości głównej stopy Narodowego Banku Polskiego. Dziś wynosi ona 5,25 proc. Tyle w pierwszym miesiącu oszczędzania będą zarabiać papiery roczne. W przypadku dwuletnich oprocentowanie będzie 5,5 proc. Nowe dwulatki zastąpią te, które były oferowane do tej pory – z oprocentowaniem stałym.

Sprzedawane w czerwcu popularne obligacje trzymiesięczne będą dawać 3 proc. w skali roku. 5,5 proc. wyniesie początkowe oprocentowanie obligacji trzy- i czteroletnich. Pierwsze po pół roku są indeksowane stopą WIBOR 6M, drugie – wskaźnikiem inflacji powiększonym o 1 pkt proc. Najwyższą stawkę – 6 proc. będą mieć 12-letnie obligacje dla otrzymujących świadczenie 500 plus. W kolejnych latach te papiery mają oprocentowanie odpowiadające inflacji i marży wynoszącej 1,75 pkt proc.

Minister Magdalena Rzeczkowska cytowana w komunikacie resortu tłumaczy, że nowe rodzaje obligacji powstały, aby „chronić oszczędności polskich rodzin przed skutkami inflacji, której przyczyny są głównie zewnętrzne”.

W kwietniu ceny płacone przez konsumentów były średnio o 12,4 proc. wyższe niż rok wcześniej. Ekonomiści spodziewają się, że do czerwca inflacja będzie jeszcze przyśpieszać. Później nieco się obniży, ale kolejny szczyt będziemy mieć na przełomie tego i przyszłego roku. To oznacza, że bieżąca oferta nie pozwoli na utrzymanie realnej wartości oszczędności. Ale stanie się poważną konkurencją dla lokat bankowych.


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.