Bartosz Turek i Oskar Sękowski z HRE podkreślili, że już od ośmiu lat ekonomiści przewidują, że stopy procentowe w Polsce pójdą w górę. Przypomnieli, że ostatnie zaostrzenie polityki monetarnej miało miejsce w 2012 r. Wtedy dominujący był pogląd, że podwyżki były niesłuszne i faktycznie Rada Polityki Pieniężnej szybko zaczęła obniżać koszt pieniądza w Polsce – wskazali.

Zauważyli, że w drugiej połowie 2013 r., gdy gospodarka zaczęła szybciej rosnąć, zaczęły się spekulacje, że już niedługo Rada Polityki Pieniężnej zacznie znowu podnosić stopy procentowe. Okazało się jednak, że wzrost gospodarczy nie jest aż tak dynamiczny, a ponadto inflacja zaczęła spadać, powoli przechodząc w deflację. W 2014 r. znowu stopy procentowe poszły w dół: główna stopa procentowa została obcięta do 2 proc., a w marcu 2015 r. do 1,5 proc. „Tym drugim ruchem rynek był trochę zaskoczony. Chwilowe pozytywne odczyty inflacji oraz wzrost gospodarczy na poziomie 3-4 proc. spowodowały, że już w 2015 roku znowu zaczęły się spekulacje o mających niedługo nadejść podwyżkach stóp procentowych. Już drugi raz miały się one okazać błędne” – stwierdzili eksperci.

Stopy procentowe pozostawały na niezmienionym poziomie aż do początku epidemii, czyli przez 5 lat. Spory wzrost gospodarczy i powolny powrót inflacji spowodowały, że ekonomiści znowu zaczęli mówić o mających niedługo nadejść podwyżkach stóp procentowych, pomylili się jednak po raz trzeci – czytamy w analizie HRE.

Przywołali, że podczas epidemii podstawowa stopa procentowa została obniżona do 0,1 proc., co obok tarcz antykryzysowych miało za zadanie pomóc rodzimej gospodarce przejść przez okres zamknięcia. „Wraz z postępującym programem szczepień i pojawianiem się kolejnych prognoz przewidujących dynamiczną odbudowę gospodarki w 2021 roku, znowu – po raz czwarty już – odżyły nadzieje ekonomistów i graczy rynkowych na mające nadejść podwyżki stóp procentowych. Podsycane są one nienotowaną od lat dynamiką wzrostu cen w sklepach, na stacjach benzynowych czy punktach usługowych” – zaznaczyli analitycy.

Dodali, że według retoryki większości członków Rady Polityki Pieniężnej bieżąca inflacja jest w przeważającej mierze zjawiskiem zewnętrznym i przejściowym. I choć wielu ekonomistów prezentuje zdanie odmienne, to dziś najważniejszą troską władz monetarnych jest to, aby odbudować potencjał gospodarki, dopiero potem może przyjść czas na podwyżki stóp procentowych i walkę z inflacją – o ile ta sama w międzyczasie nie spadnie – zauważyli.

„Jedno jest pewne – to, że stopy procentowe pójdą w górę, jest dziś bardziej prawdopodobne niż w latach 2013-20. Dzisiejsze prognozy sugerują, że ruchy te najprawdopodobniej będą postępowały stopniowo. Dopiero za około 3 lata podstawowa stopa procentowa ma wrócić do poziomu sprzed epidemii – przypomnijmy, że wtedy kredyty były co prawda droższe niż dziś, ale i tak uchodziły za relatywnie tanie. Oprocentowanie lokat też nie powalało na kolana, a przeciętna roczna lokata nie dawała szans na realne zyski (przewyższające inflację)” – napisali eksperci.

Ich zdaniem warto przygotować domowe budżety na mające nadejść podwyżki stóp procentowych – niezależnie czy będziemy na nie czekać kilka dni, tygodni, miesięcy czy lat. „Szczególnie osoby zadłużone powinny zabezpieczyć w domowym budżecie bufor na ewentualny wzrost rat kredytów, a okres niskich rat wykorzystać na nadpłatę zobowiązań. Długoterminowe prognozy sugerują, że za 10 lat raty hipotek mogą być 20-30 proc. wyższe niż dziś. To wzrost, który – jeśli wierzyć prognozom – dla większości gospodarstw domowych powinien być do udźwignięcia. Sugeruje tak NBP, który przewiduje, że w latach 2021-2023 o około 25 proc. mają wzrosnąć przeciętne wynagrodzenia w Polsce” – stwierdzili Turek i Sękowski.


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.