Jego zwolennicy twierdzą, że można zarabiać pieniądze, wspierając przy okazji etyczne przedsięwzięcia. W praktyce oznacza to kierowanie się w inwestycjach portfelowych nie tylko zyskiem, lecz także specyfiką działalności firm, których udziały nabywamy. Chodzi więc o to, by nie wspierać tego, co uznajemy za nieetyczne, a wspomagać działania korzystne dla ogółu.

Inwestowanie odpowiedzialne społecznie (IOS) z zasady wyklucza więc lokowanie kapitału w firmach produkujących broń masowej zagłady, w emitentów poważnych zanieczyszczeń czy przedsiębiorstwach łamiących porozumienia międzynarodowe. Osoby praktykujące IOS stronią też od producentów tytoniu. Z drugiej strony chętniej nabywają udziały firm wyróżniających się z etycznego punktu widzenia – na przykład pod względem uczciwego marketingu czy ich stosunku do pracowników.

Inwestowanie odpowiedzialne biblijnie

Jak zauważają Taeun Kwon i Viktoria Samberger w raporcie Unleashing the Potential of Faith Based Investors for Positive Impact and Sustainable Development korzenie inwestowania społecznie odpowiedzialnego tkwią w motywacji religijnej. Jednak już od pewnego czasu ludzie kierujący się głównie wiarą utracili dominującą pozycję w tym ruchu. Obecnie inwestowanie oparte na religii można więc uznać za poddziedzinę inwestowania społecznie odpowiedzialnego, ale jego znaczenia nie należy lekceważyć. Na przykład wartość islamskich finansów na koniec 2017 roku wyniosła 2,4 biliona dolarów. Dla osób z naszego kręgu cywilizacyjnego szczególnie interesujące jest inwestowanie odpowiedzialne biblijnie (IOB). Szacunki Johna Siverlinga z Christian Investment Forum mówią tu o kwocie 260 miliardów dolarów lokowanej w zgodzie z zasadami Pisma Świętego. Wzrostowi tego trendu sprzyjają organizowane przez Watykan konferencje, jak również tworzenie sieci inwestorów, takich jak Catholic Impact Investing Collaborative i JLens.

Choć w Polsce niewiele się o tym mówi, warto zauważyć, że Konferencja Biskupów Stanów Zjednoczonych w swoich Wytycznych inwestowania odpowiedzialnego społecznie już w 2003 roku wyznaczyła zasady, jakimi powinny kierować się osoby odpowiedzialne za inwestowanie środków będących w dyspozycji amerykańskiego Kościoła. Chodzi m.in. o unikanie lokowania kapitału w spółkach zajmujących się aborcją, pornografią, w przedsiębiorstwach dyskryminujących kobiety, mniejszości rasowe lub czerpiących znaczną część zysków z antykoncepcji. Wskazane jest także unikanie posiadania znacznych udziałów w firmach zbrojeniowych czy związanych z hazardem. Strategie oparte są zatem na unikaniu uczestnictwa w szkodliwych działaniach oraz na promowaniu dobra wspólnego.

Inwestowanie odpowiedzialne społecznie (w tym biblijne) składa się zazwyczaj z kilku etapów. Jak zauważają Taeun Kwon i Viktoria Samberger we wspomnianym wyżej raporcie – pierwszym jest weryfikacja spółek pod względem przestrzegania pewnych wskaźników. Chodzi zazwyczaj o takie, jak brak emisji CO2, brak łamania praw człowieka, brak związków z przemysłem tytoniowym czy zbrojeniowym, a w przypadku IOB – brak związków z przemysłem aborcyjnym czy antykoncepcyjnym. Inwestor może ograniczyć się do selekcji negatywnej lub dodatkowo wziąć pod uwagę czynniki pozytywne i zainwestować w liderów branży (na przykład wyróżniających się pod względem troski o pracowników, środowisko czy wysokiej etyki w działalności marketingowej). Sam wybór konkretnych akcji wysyła pewien sygnał na rynek – wpływa pozytywnie na kurs akcji firm spełniających wspomniane kryteria i negatywnie na pozostałe. Jednak wpływ ten jest dość ograniczony i nie zawsze zauważalny. Dlatego też niektórzy przechodzą do kolejnego etapu, jakim jest wykorzystywanie pozycji akcjonariuszy do wywarcia wpływu na politykę korporacyjną w celu pogłębiania pozytywnego wpływu społecznego.

Wpływ na wyniki

Inwestowanie społecznie czy biblijnie odpowiedzialnie wiąże się z ograniczeniem dostępności instrumentów inwestycyjnych, co na pierwszy rzut oka rodzi obawy o pogorszenie wyników. Trzeba pamiętać, że zgodnie z nowoczesną teorią portfelową Harry’ego Markowitza, umiejętna dywersyfikacja jest kluczem nie tylko do ograniczenia ryzyka, ale i do sukcesu na rynku. Co ciekawe jednak, wyniki badań RBC Global Asset Management pokazują, że fundusze uwzględniające aspekt etyczny osiągają zbliżone rezultaty, co konkurencja. Okazało się, że istnieje nawet pozytywna korelacja między dobrymi praktykami względem środowiska czy pracowników a kursem akcji. Ponadto warto zauważyć, że wśród mnogości instrumentów finansowych oferowanych przez dzisiejszy świat, nawet po wykluczeniu części z nich, wciąż pozostaje spory wybór dobrych aktywów. Niekiedy odsetek odrzucanych z powodów moralnych spółek wynosi około 5 proc.

Jak z kolei zauważa Shane Enete z Biola University, oparty na chrześcijańskich zasadach indeks Inspire Small/Mid Cap Impact Equal Weight okazał się lepszy od swego odpowiednika złożonego z równej mieszanki akcji z indeksu S&P 400 i S&P 600 (niezweryfikowane pod kątem IOB). Zannualizowany zysk okazał się wyższy o 4 proc. przy odchyleniu standardowym wyższym o jedynie 0,1 punktu procentowego. Wskaźnik Sharpe’a, który ma pokazywać relację stopy zwrotu do ryzyka, w przypadku indeksu Inspire wyniósł 1,03, a w przypadku benchmarku 0,75.

Krytycy inwestowania IOB (i ogólnie IOS) sugerują, że decydująca o dobrych wynikach może okazać się nie tyle selekcja pod kątem biblijnym, ile wpływ wybranych sektorów na rynek. Jeśli w danej branży łatwiej jest spełnić etyczne kryteria niż w innej, a branża osiąga lepsze wyniki niż szeroki rynek, to siłą rzeczy indeks odpowiedzialny biblijnie czy społecznie osiągnie lepsze rezultaty. Na przykład w branży medycznej przypadki naruszania chrześcijańskich wskazań bioetycznych zdarzają się częściej niż w branży IT. Jeśli sektor IT osiągnie w danym okresie lepsze wyniki niż firmy medyczne, to siłą rzeczy indeks IOB również uplasuje się wyżej. Nie będzie to jednak wynikiem weryfikacji przedsiębiorstw pod kątem biblijnym, lecz raczej szczęśliwego trafu. Zarzut ten wydaje się poważny, jednak badania Shane Enete pokazują zgoła odmienne rezultaty. Istotnie, „biblijny” Inspire Small/Mid Cap Impact Equal Weight Index premiował w pewnym stopniu niektóre sektory kosztem innych. Nie zwiększyło to jednak jego wyników. Przeciwnie, gdyby nie preferowanie jednych branż kosztem innych, wyniki Inspire Small/Mid Cap Impact Equal Weight Index okazałyby się o 0,5 punktu proc. lepsze. Choć nie wszystkie badania napawają aż takim optymizmem, można bezpiecznie stwierdzić, że inwestowanie uwzględniające aspekty etyczne i osiąganie wyników przynajmniej porównywalnych z benchmarkiem jest możliwe.

Łyżka dziegciu

Nie wszyscy jednak są optymistami w kwestii szeroko rozumianego inwestowania społecznie odpowiedzialnego. Przynajmniej tego w wykonaniu wielkich funduszy inwestycyjnych. Na przykład Tariq Fancy, były dyrektor działu zrównoważonego inwestowania w Black Rock twierdzi na łamach portalu Medium.com, że nawet potężne fundusze inwestycyjne nie dysponują wystarczającymi środkami pozwalającymi na zażegnanie problemów ekologicznych. Inwestowanie odpowiedzialne społecznie jawi się więc jako chwyt marketingowy, doskonały sposób na wyciągnięcie pieniędzy od naiwnych. W tym wypadku opłaty pobierane za zarządzanie funduszami są często wyższe. Klienci przekonani, że mogą zarabiać, czyniąc dobro chętnie zgadzają się na dopłaty. Problem w tym, że – jak przekonuje Fancy – inwestowanie odpowiedzialne społecznie nie przynosi szczególnych efektów. Choćby dlatego, że opiera się na pozbywaniu się udziałów w firmach uznawanych za nieetyczne. W takim przypadku jednak po drugiej stronie rynku znajduje się ktoś, kto te udziały i tak kupuje. Znacząca wyprzedaż może wprawdzie prowadzić do spadku ceny, ale potem jednak prawdopodobnie wzrośnie, przez co zarobią osoby pozbawione skrupułów.

Fancy stoi na stanowisku wyrażonym kiedyś przez Miltona Friedmana, że głównym celem przedsiębiorców było przynoszenie wartości dla akcjonariuszy. A więc – nie szeroko rozumianych interesariuszy (akcjonariuszy, ale i pracowników, klientów, lokalnej społeczności, środowiska). Zdaniem Fancy’ego inwestowanie odpowiedzialne społecznie okazuje się wręcz szkodliwe. Sprzyja bowiem przekonaniu, że wielki biznes może pokonać problemy środowiskowe bez jednoczesnej zmiany zasad na poziomie ogólnokrajowym. Tymczasem ta transformacja okazuje się niezbędna, jeśli chcemy realnie ograniczyć np. zanieczyszczenie środowiska. Do tego zaś konieczne okazują się działania rządowe.

Z drugiej zaś strony nic nie stoi na przeszkodzie, by łączyć poparcie dla działań na poziomie krajowym z działaniami na mniejszą skalę – nawet indywidualną. Tak też najwyraźniej uważają ludzie decydujący się na inwestowanie uwzględniające zasady etyczne lub religijne. W rankingu Financial Advisor Magazine’s RIA Survey and Ranking 2021 czołowa organizacja zajmująca się IOB Inspire Investing została uznana za trzecią pod względem tempa rozwoju firmę w Stanach Zjednoczonych. I to już po raz drugi. Rośnie też liczba zarządzanych przez nią aktywów. O ile na początku 2020 roku było to 634 miliony dolarów, o tyle pod koniec już 1,3 miliarda. Tego typu informacje pokazują, że w takiej czy innej formie, inwestowanie odpowiedzialne społecznie (w tym oparte na religii) ma przed sobą przyszłość.

Marcin Jendrzejczak, dr nauk ekonomicznych w zakresie ekonomia i finanse, dziennikarz, publicysta.


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.